Historia jak w TVN'owskim dramacie klasy B, jednak okraszona przytłaczającymi dekoracjami, dzięki którym ma sie wrażenie, ze główne akcje filmu mają miejsce na jednym maleńkim placu , zmieniającym tylko fasade budynków, aby dać wrażenie innego pomieszczenia... Film płaski emocjonalnie, przydługawy, średnie aktorstwo, beznadziejny Day-Lewis, a DiCaprio, chyba za bardzo nie orięntował się w swojej postaci, nie wiedział co chce ona przekazać. Ogólnie rzecz biorąc film można streścic w jednym zdaniu, jednak o niezrozumiałym dla mnie podziwie dla tego obrazu (choćby 10 nominacji do Oscara)możnaby pewnie napisac nie jedną książkę, nie wiem co znaczy hasło z plakatów: "Film, o którym krążą legendy..." to chyba nie o tym filmie... nie ma sensu się za bardzo rozpisywać,ale musze wspomnieć o bardzo patriotycznym (amerykańskim) zakończeniu, które przywodzi na myśl ostatni kadr ze Spidermana... Polecam film wszystkim których nie lubię i tym, którzy uwielbiają spać w wygodnych fotelach kinowych... pozdrawiam.
Bredzisz i to mocno. Nie wnikam nawet w inne Twoje oceny filmów i aktorów bo od razu widać, że na kinie się znasz jak Komorowski na ortografii
Niestety w wielu punktach muszę się z Tobą zgodzić, film nie dorównał rozgłosowi, który był koło niego, w sumie główny wątek był do przewidzenia od początku