Jak dla mnie Phoenix zrobił coś, czego nie zrobił żaden inny aktor do tej pory - jego Joker jest postacią z krwi i kości. Nie jest tylko symbolem szaleństwa/anarchii, nie jest karykaturą, nie jest dopełnieniem Batmana. Jestem szczęśliwy, że przyszło mi żyć w czasach, gdzie film o przeciwniku gościa przebranego w kostium nietoperza może spokojnie zaliczać się do najlepszych filmów, jakie dane będzie mi obejrzeć :]
W moim odbiorze rola Phoenixa była tak autentyczna jak przerażająca. Przerażająca była łatwość przejścia z obłedu do zabijania. Widziałęm wiele filmów o podobnej tematyce, ale żaden nie wydał mi się tak sugestywny i bliski wręcz. Ani Fritz Honka ze "Złotej rękawiczki" Fatiha Akina ani nawet Jack z "Domu, który zbudował Jack" von Triera (nota bene też bardzo sugestywna rola Dillona), nie wzbudzili we mnie tylu emocji co postać zagrana po mistrzowsku (tak, rzadko używam tego słowa, ale tutaj jest jak najbardziej na miejscu) przez Joaquina Phoenixa. I to chyba zasługa tej kreacji aktorskiej, że Arthur wydawał sie taki "normalny" a jego zbrodnie - jak głupio to nie zabrzmi- pospolite.
Dwie godziny świetnego kina, z silnie nakreślonymi wątkami społeczno- politycznymi, które mnie wręcz wgniotło w fotel. Nie czułęm się komfortowo po obejrzeniu tego filmu, siedzi mi w głowie po dziś dzień. Ale obraz jak dla mnie wybitny, mimo że do wielbicieli serii Batmana nie należę,
Pamiętam do dziś, że na początku, gdy Joker się śmiał, wszyscy się śmiali. Z czasem przestali (ja również) i to bardzo mnie uderzyło. Phoenix zagrał fenomenalnie.
o to ''jego Joker jest postacią z krwi i kości''. właśnie wróciłam z kina i teraz Joker Heath'a, choć genialny, wydaje się trochę za bardzo ''hollywoodzki;''
w filmie joker doskonale nawiązuje do późniejszego Heata..zrobili piękna parabole
dokładnie w szczególności scena gdy jedzie w radiowozie i patrzy jak świat płonie..coś pięknego
też to widziałam, kiedy poczuł się pewny siebie, w pewnym momencie szedł w identyczny sposób jak Joker Ledgera...
Pod warunkiem że to faktycznie późniejszy Jocker... dla mnie intrygująca postać to "jocker" który zabił rodziców Bruca. Film oglądałem raz, ale wydaje mi się że ta postać przewijała się w filmie, na pewno w metrze, złapali kontakt wzrokowy. Może Arthur to tylko początek, A późniejszym jockerem był ten właśnie osobnik? Joker był silny, umiał walczyć, znal się na broni, skąd mógłby pozyskać taka wiedzę?
Ciężko powiedzieć jak mamy traktować ten film. W sensie jak mamy go osadzić w świecie Batmana. Czy w ogóle mamy go tam osadzać. Ok Mamy miasto Gotham, mamy rodzinę Waynów i mamy kogoś kto pod koniec filmu nazywa siebie Jokerem. Tylko ten świat przedstawiony znacząco się różni od świata Batmana, który znamy z komiksów, filmów, gier. Czy to jest nadal ten świat? Czy Bruce Wayne w tym świecie zostanie Batmanem? Ciężko powiedzieć. Zakładając jednak, że to jest cały czas ten świat tylko w innej interpretacji to nie uważam by ten Joker był Jokerem z którym przyjdzie mierzyć się Batmanowi. Jak Bruce będzie miał 25-30 lat to ten Joker będzie już dość wiekowy i ciężko mi sobie wyobrazić jakieś pojedynki między nimi. Myślę, że Joker w wykonaniu Arthura był jednorazowy ale stał się symbolem, symbolem, który kiedyś wykorzysta ktoś młodszy, zdolniejszy i jeszcze bardziej chory :)
Tak, to jest reinterpretacja.
Sztuki nie należy rozpatrywać takimi kategoriami jak możliwość sequeli, fabuła sama w sobie czy wpisywanie się w jakiś franchise, w którym jest oczywistym stand alonem. Jedynie właśnie intertekstualność tu może w jakiś sposób działać, ale ostatecznie dla historii ARTURA (który w tym konkretnym przypadku, tych konkretnych, mało istotnych dla przekazu i esencji filmu warunkach, akurat jest Jokerem) to, kto potem będzie walczył z jakimś Batmanem, zupełnie nie jest ważne.
Myślę, że ten Joker zostanie później Mr. Freeze, w końcu wchodził do lodówki, może po jakimś czasie stwierdzi, że to właśnie to, mróz go zakonserwuje i będzie mógł naparzać się z Gackiem za 20 lat, a imidż Jokera przejmie ktoś inny. A tak poważnie, to zgadzam się z kolegą, że należy to dzieło traktować indywidualnie, mimo nawiązań do uniwersum. Ten świat nie potrzebuje innego Jokera, bo w tym jest wszystko co trzeba. Po odstawieniu leków i puszczeniu hamulców Fleckowi nic nie brakowało.
Z tej samej postawy wynika, że twórcy literaccy nie zdają matury z własnych dzieł.
Ok, tylko Joker Nicholson powstał zupełnie inaczej. Racja, nie ma co mieszać tych filmów, to coś zupelnie innego.
Ciekawa teoria. Jakoś do tej pory o niej nie pomyślałem. Teraz jak ją przytoczyłeś to wydaje się bardziej niż sensowna. On był zapalnikem do zmian. I sobie zmarł na spokojnie w prychiatryku w Arkham. Potem ktoś przejął jego nazwisko albo i nawet tożsamość. Dlatego to ktoś inny już został uratowany z psychiatryka a nie Arthur którego znamy z tego filmu.
Jestem raczej fanem Marvela ale DC ostatnimi filmami sporo nadrabia odległości do M. Zawsze miałem wrażenie, że Marvel jest bardziej efektowny a mniej jest w nim filozofii. Dlatego w ostatnich latach Marvel ze swoimi filmami skierowanymi do szerszej publiczności zdecydowanie wygrywał.
Aquaman i Joker (nawet jeśli nie jest tworzony bezpośrodnio przez DC) na pewno wryją się nam w pamięć.
Tak! teraz czekamy na film o traumatycznym życiu Pingwina, Zagadki, Dwie twarze, Kobiecie kot... Wszyscy mieli traumatyczne dzieciństwo i dlatego są źli...
W sumie obejrzałbym film z Pingwinem jako głównym bohaterem (no może pomijając ,,Powrót Batmana")
Musiał być Hollywoodzki, bo jakoś nie wyobrażam sobie Jokera Phoenixa walczącego z Batmanem. Arthur był chory i jakby nie patrzeć mało inteligenty. A Joker we wszystkich filmach, pomimo, że był wariatem to inteligencję jednak miał.
Ja jestem szczęśliwa że żyję w tym samym czasie co taki aktor jak Joaquin Phoenix. Nie znam go przecież osobiście ale jestem przekonana że jeśli jest ktokolwiek kto może przekazać na ekranie totalną, prawdziwą, brudną, brzydką, smutną prawdę o człowieku, kto potrafi uzewnętrznić jakąkolwiek emocję jakiegokolwiek bohatera, postaci to jest to tylko i wyłącznie Phoenix. Wiedziałam że ta rola czeka na niego i wierzę że zgarnie za nią wszystkie możliwe nagrody - bo jest tego wart :)
wiesz trochę o Joaquinie to jest taka jego prywatna historia, że gość nie tyle co urodził się do tej roli, ale został do niej przygotowany... że jest idealny, idealnie wygląda i gra to już jego fart. Ale to co się stało z jego bratem, to jakie miał załamanie w drugiej połowie ubiegłej dekady. To już nie jeden na milion, ale jeden na pokolenie co się urodził do zagrania tej roli i trafiło się, że jest do tego genialnym aktorem. Tak samo jak cudowny jest to i przykry zbieg okoliczności.
Myślę że każdy kto bardziej na poważnie interesuje się kinem wie kim był River, nie rozumiem tylko do czego tu zmierzasz. Joaquin przeżył tą tragedię-to nie ulega wątpliwości-ale sam od x czasu wyraźnie odcina się od tego zdarzenia jak i nie mówi o bracie (nie wiem czy nie wcale). Nie widzę tu nic cudownego czy specjalnego. Życie płynie a Joaquin już od dawien dawna nie jest "bratem tego sławnego Rivera".
Myślę, że jest nas garstka, a większość przeciętnych widzów nie ma o tym pojęcia.
Dorastasz w cieniu brata, który był trochę kolejnym James'em Dean'em. Jak to potem się skończyło wiemy. Wtedy Joaquin miał 19 lat. Nie mówi o tym, bo jakby to było tak proste raczej nie miałby z tym problemu zwłaszcza po tylu latach. Sam wysypał się psychicznie kilkanaście lat temu i nawet film jest o tym. Jak dla mnie przygotowany do roli przez życie i tyle.
Oj, nie nie nie kolego :) Gdzie takie rzeczy przeczytałeś? Kiedy niby posypał, wtedy jak kręcił ze swoim ówczesnym szwagrem Affleckiem I`m still here?? Proszę cię nie powtarzaj głupot. Tyle jest w sieci materiałów o tym jak oboje panowie nabili tym filmem ludzi w butelkę że aż serio głupio wierzyć że jego "dołek" był prawdziwy.
Ówcześnie sporo czytałem, że jest z nim słabo, grał w słabych filmach, że niby kończy karierę, miał kilka lat przerwy i generalnie był dziwny jak się gdzieś pojawiał.
Ale jak tak mówisz to może to prawda.
To wszystko było dokładnie przemyślane ;) Nawet ludzie w Hollywood dali się nabrać więc no, cóż, udało się panom.
Do przeżyć należałoby jeszcze dodać samobójstwo przyjaciela, Philip Seymour Hoffman RIP 2014.
Ale też nie od dzisiaj wiadomo, że przeżycia nas kształtują i masz większe szanse wtedy w odgrywanej roli być wybitnym, porywającym.. ponieważ jesteś praktykiem a nie teoretykiem.
Pozdrawiam.
Hoffman nie popełnił samobójstwa. Następnego dnia miał się widzieć z dziećmi. Przyjął za duża dawkę heroiny po wieloletniej przerwie po tym jak dowiedzial się, że ma raka.
Na człowieka patrzę całościowo (umysł świadomy i nieświadomy).
Nawet jesli to zrobił podświadomie, to nadal to zrobił.
Pozdrawiam
Nie zrobił nic podświadomie, tylko nieszczęśliwie przedawkował. Taki wypadek jest bardzo częsty u uzależnionych od heroiny wracających po długiej abstynencji do nałogu :/
Pozdrawiam
Zgadzam się, że powinien za tę rolę zgarnąć wszytko co jest możliwe, bo to się mu należy.
Natomiast z tym, że "jeśli jest ktokolwiek kto może przekazać na ekranie totalną, prawdziwą, brudną, brzydką, smutną prawdę o człowieku, kto potrafi uzewnętrznić jakąkolwiek emocję jakiegokolwiek bohatera, postaci to jest to tylko i wyłącznie Phoenix." - to gruba przesada z tym "TYLKO I WYŁĄCZNIE". I obraza dla innych wybitnych aktorów, których spektrum ról jest szerokie. Myślę, że każdy wielbiciel może w tym temacie podać swoje typy.
Pozdrawiam
Po prostu Joker tutaj to normalny człowiek a nie jak ci z Marvela, ten film to raczej dramat psychologiczny niż typowy film o superbohaterach czy tam zloczyncach, ciekawe czy film o harley Quinn będzie równie dobry obawiam się że nie widząc zwiastun...
Równie dobrym? wątpię.... długo czekałam na coś tak dobrego jak Joker. Liga Samobójców to słabizna jakich wiele ostatnio, postać Harley spoko, ale dla mnie nic ciekawego sobą nie reprezentuje osoba nazywająca siebie samą "suk*" ;)
Birds of Prey nie jest sequelem SS, ma innych twórców, więc raczej bez sensu te dwa filmy do siebie porównywać;)
Skomentowałam, że dla mnie SS to słabizna, po czym przytoczyłam wypowiedź Harley z trailera nowego filmu..
Dokładnie, co o tym świadczyć może jeszcze dobitniej? Kiedy byłam w kinie, gówniażeria wychodziła przed końcem filmu...Jeśli ktoś liczy na film w stylu superbohaterskim, to może być baaaardzo zawiedziony :) Dla mnie perełka.
Wychodziła, bo niektórzy nie są przygotowani psychicznie do takich scen, jakkolwiek dziwnie by to nie zabrzmiało,
muzyka + świetne sceny - i potęguje się efekt,
sam byłem z dziewczyną na seansie (20+ lat), mimo że ostrzegałem, że to film o psycholu,
to zapytałem czy chce wyjść z kina w pewnym momencie - bo po prostu często przysłaniała oczy ^^
dla mnie oczywiście byłaby to wielka strata, ale wiadomo.